Karol: Witaj, mój Aniele, sprawę mam do ciebie. Słyszysz mnie, czy może znowu jesteś w niebie?
Anioł: Słucham, słucham ciągle.
K: Ale coś z wysoka...
A: Obok stoję.
K: Jaaaasne....
A: Nie spuszczam cię z oka.
K: No, skoro tak twierdzisz,
to wytłumacz przy tym,
czemu mam dziś cały lewy bok obity?
A: Bo spadłaś ze schodów.
K: A gdzie wtedy byłeś? I zamiast mnie pilnować, co wtedy robiłeś?
A: Hej, ja próbowałem. Ale nie słuchałaś. Klęłaś, biegłaś głupio, w komórce grzebałaś...
K: Uch, dzień był koszmarny, nerwy mi puściły. Ty nie pocieszyłeś, mój aniele miły.
A: Przecież ja mówiłem - koniec stresu bliski. Ale nie słuchałaś, bo trąbiłaś whiskey…
K: Tak, to prawda—piłam, żeby strach zagłuszyć.
A: No to teraz będzie ciebie trochę suszyć...
K: Serio? Ja wracałam tylko w jednym bucie.
To jest właśnie słynne anielskie współczucie?
A: A czemu mam współczuć, gdy człowiek jak gapa o pomoc nie prosi, tylko sam chce latać? Skrzydła moje duże, mogę cię podrzucić, ale nic na siłę, ty wolisz się kłócić. Wolną wolę, rozum dostałaś w pakiecie. Przecież się nie będę narzucał kobiecie...
K: A jak mnie okradli, to też obok byłeś?
A: No jasne, że byłem i wszystko robiłem byś się zatrzymała, poczekała chwilę, aż złodziej odejdzie choćby i na tyle, by nie dostrzec, że się o kłopoty prosisz i portfel miast w torbie, to w kieszeni nosisz.
K: Jakoś nie widziałam, byś mnie zatrzymywał.
A: No a ten bezdomny, co cię zagadywał?
K: To ty mu kazałeś?
A: Nie, to ja nim byłem. Ta twoja pogarda... nie tak cię uczyłem...
K: Nie tak? To jak niby?
A: Że co siejesz, zbierasz.
K: Ano, jest w tym prawda...
A: I gupio ci teraz?
K: Głupio, muszę przyznać. Lecz co mam poradzić, że mnie tak pokracznie przez życie prowadzisz?
A: Jak mam cię prowadzić, kiedy ciągle lecisz? O pomoc nie prosisz i wciąż gdzieś się spieszysz? Nie słuchasz też siebie, ciągle hałas w duszy. Albo stres jak wata, on wszystko zagłuszy. Każdy szept anioła, wszystkie dobre słowa...
K: To nie ja, to życie! Czasem boli głowa od nadmiaru tego, co jest do zrobienia. Jak mam cię usłyszeć?
A: Naucz się milczenia.
Zatrzymaj się czasem, wyłącz rozum, myśli. Zwracaj też uwagę na to, co się przyśni. Słuchaj częściej tego, co ci mówi serce.
K: To trudne!
A: Ok, wcale... Tylko ci się nie chce.
K: Mów głośniej po prostu. Nie słyszę inaczej. Może mam coś z uszami...
A: Chyba z duszą raczej. Ja nie wrzeszczę, mam klasę. Ja szepczę do ducha. I nic nie poradzę, kiedy nie chesz słuchać.
K: Ja przynajmniej próbuję, a są tacy w świecie, co wcale nie wierzą, że wy istniejecie!
A: Karol, ja cię proszę, ty się puknij w czoło. Takich rzeczy nie mówi się przecież aniołom...
K: Spokojnie, ja wierzę, że jesteście z nami. Ale są wciąż tacy święcie przekonani, że prócz nas nic nie ma.
A: Bo patrzą oczami. Zamykają serce, biją się z myślami. Ciągle drążą, co było, co się zaraz stanie. Nie ma ich tu i teraz. Potem załamanie i szukanie winnych—a najlepiej w niebie, zamiast się zatrzymać i spojrzeć w głąb siebie.
K: I takie to proste? Patrzeć częściej w siebie? A jak dystans zmniejszyć między ziemią i niebem?
A: Miłość.
K: I co dalej?
A: Nic dalej. To wszystko. Niebo zostaw ptakom. Anioły są blisko.
🔰In English / po angielsku:
https://k-kreative.blogspot.com/2025/03/rozmowa-z-anioem-strozem.html?m=1
Komentarze
Prześlij komentarz